Strony

czwartek, 21 maja 2015

Dobrodziejstwo źle skierowane staje się złym uczynkiem

 Dobrodziejstwo źle kierowane staje się złym uczynkiem
Enniusz

Korzystając z możliwości publicznej wypowiedzi pozwolę sobie dziś na co najmniej drobną "prywatę" w sensie emocjonalnym. Następnie spróbuję moje oburzenie uzasadnić merytorycznie.

Prywata emocjonalna


Szanowni (nie odczytujcie to jako szanowani, bo jeśli ta wieść jest prawdziwa, to ja was nie szanuję) twórcy tegoż pomysłu: Jeden klub w Katowicach

Piszę do was (celowo z małej litery) z punktu widzenia fana hokeja na lodzie. Chciałbym się was zapytać: dlaczego nie szanujecie barw i tradycji? Dlaczego chcecie zniszczyć co najmniej jeden, a prawdopodobnie nawet dwa kluby ze stolicy województwa. Bo trzeci (Baildon) już został lata temu unicestwiony.



1) GKS Katowice:
- złoty medal mistrzostw Polski - 6 razy
- srebrny medal mistrzostw Polski - 9 razy
- brązowy medal mistrzostw Polski - 8 razy
2) Naprzód Janów:
- srebrny medal mistrzostw Polski - 5 razy
- brązowy medal mistrzostw Polski - 7 razy

Dlaczego nie szanujecie wartości takich marek? Na jakiej podstawie twierdzicie, że jesteście na tyle wielcy, aby pisać historię od nowa? Skąd weźmiecie publiczność na mecze swojej pseudo-drużyny? Ja - deklaruję to w tym miejscu - nigdy nie kupię ani jednego biletu na wasz projekt. Czym chcecie zainteresować młodzież w biednych dzielnicach, jak Nikisz czy Szopienice, jak nie uprawianiem bądź oglądaniem hokeja? Wiem, niech sobie kupią papierosy, piwo i siedzą na ławkach w parku, wówczas na pewno się nauczą prawdziwych wartości. Przecież niezwykle nowoczesna hala przy Nałkowskiej (wyremontowana za czasów prezydenta Uszoka) jest takim centrum życia i oknem na świat dla naprawdę niełatwej młodzieży.

Uzasadnienie merytoryczne

Miasto Katowice wydaje na sport zawodowy miliony złotych. Grube miliony złotych. Głównym beneficjentem środków miejskich są suto wynagradzani piłkarze GKS-u Katowice grający na stadionie położonym w ... Chorzowie. Z raportu giełdowego spółki piłkarskiej wynika, że na same wynagrodzenia wydała ona w 2014 roku 4.567.000 zł. Po dodaniu świadczeń pracowniczych (ZUS-y) w wysokości 681.000 zł otrzymujemy koszt utrzymania pracowników (głównie piłkarze) na poziomie 5.248.000 zł. Łączne koszty rodzajowe spółki to 7.535.000 zł, tymczasem wygenerowano przychody o wartości 2.084.000 zł. Jak zasypano dziurę? Odpowiedź przynosi analiza rachunku przepływów, tamże znajdujemy pozycję "Wpływy netto z emisji obligacji, akcji, weksli, bonów", a w niej kwotę 7.100.000 zł. Wszyscy wiemy, kto finansował te emisje.

Tymczasem hokej na lodzie to dyscyplina dziś bardzo uboga, stojąca na dość słabym poziomie i niemal amatorska. Miasto winno dokonać wyboru, czy ładować środki w zawodowców na poziomie drugiej klasy rozgrywkowej, czy w pół-amatorów hokeistów grających na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Oczywiście mecze piłkarzy przyciągają więcej widzów, bo to popularniejsza dyscyplina sportu. Ale dzielnicowy klub Naprzód może pochwalić za cały ubiegły sezon średnią frekwencją ok. 700 osób, na GKSie było - trzeba przyznać - nieco gorzej. Ale w obu przypadkach największym magnesem budującym frekwencję były derby. Czy przy milionach ładowanych w piłkarską Gieksę i dziesiątkach milionów planowanych na nowy stadion Gieksy (przypominam, że zlokalizowany w Chorzowie), te sto, może dwieście tysięcy rocznie na każdy klub hokejowy stanowi taki problem? Czy z dwóch biednych klubów powstanie jeden tygrys gospodarczy? A może dwie biedy zamienimy na jedną, ale o wiele większą biedę?

Nie można też przejść obojętnie wobec faktu, że w sporcie marka i tradycja mają decydujące znaczenie. Największe z marek piłkarskich to Real Madryt, FC Barcelona oraz Manchester United. Ich wartość jest gigantyczna. Ale w Polsce - choć operujemy wielokrotnie mniejszymi kwotami - też ma znaczenie. W Wielkopolsce po dokonaniu miszmaszu licencyjnego grająca na Bułgarskiej Amica Wronki musiała przyjąć nazwę "Lech Poznań", bo inaczej stadion świeciłby pustkami. Gdyby w Łodzi po bankructwie ŁKSu nowy klub nazwano "Łodzianin" lub "Włókniarze", nikt by za nim nie jeździł po Polsce. W Zielonej Górze swego czasu były poważne problemy z frekwencją, póki klub nie wrócił do tradycyjnej nazwy "Falubaz".

Warto też zauważyć, że próby budowania "nowych tworów" podejmowane są co jakiś czas w różnych miejscach. I zawsze z tym samym - katastrofalnym - skutkiem. Nie udał się projekt Polonia-Szombierki w Bytomiu i teraz oboje rozwodnicy wylądowali na peryferiach futbolu. Z projektu Zagłębie-Górnik pozostał w Wałbrzychu tylko jeden klub. Hokejowy Lew Praga rozpadł się bardzo szybko, przy czym nie jest tajemnicą fakt, że pomysłodawcy byli bardzo zawiedzeni frekwencją.

Szanowni pomysłodawcy! Rozważcie wszelkie ryzyka tego pomysłu, popytajcie "na mieście" i zastanówcie się nad tym, co wyprawiacie!

Maciej Skudlik

Wszystko, co można dostać za pieniądze, jest tanie
E. M. Remarque

1 komentarz:

  1. Bo tu nie chodzi o tradycje , kibiców czy inne wartości , tu chodzi o kasę misiu kasę. Projekt może paść po roku , dwóch czy trzech w tym okresie odpowiednie osoby skasują odpowiednie kwoty i o to w tym wszystkim biega.Nikt nie będzie po tym płakał . Przyjrzyjmy się uważnie ci ludzie nie mają nawet konkretnych planów jak to będzie wyglądać , ile kosztować, kto będzie sponsorem tytularnym , nie mówie już o szczegółowym biznes planie itp. Ma byc projekt , na niego kasa a ta na odpowiednich kontach i tyle.

    OdpowiedzUsuń